czwartek, 16 października 2014

Adam Bolesław Wierzbicki

I miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Literackim „O DIAMENTOWE PIÓRO” 
w kategorii: 
WIERSZ O TEMATYCE DOWOLNEJ – KATEGORIA OSÓB DOROSŁYCH


Z cyklu Kolejki polskie




Ogonek po szarość


Kolejka do kasy w opiece społecznej śmierdzi
podłym alkoholem, najtańszym tytoniem, spermą
sprzed tygodnia i troskami dnia codziennego. Ludzie

powywracani na życiowych zakrętach powypadali
z właściwych torów dostawszy uprzednio zadyszki
nie wytrzymując tempa w otaczającym zewsząd

ciągłym wyścigu szczurów, których jedynym celem
jest mieć. Przestali klepać kosy (komu się dziś opłaca
siać zboże na trzech piaszczystych morgach). I zaczęli

klepać biedę. Czasami również, gdy są trzeźwi klepią też
różaniec. Modlą się, by w ich domach nie zabrakło
powszedniego chleba dla siedmiorga dzieci.

Stoją przed okratowanym okienkiem, gdzie wypłacają
im nadzieję na lepsze jutro, które zazwyczaj nie
trwa dłużej, jak do najbliższej niedzieli.

(1 IX 2013)


Ogonek po nadzieję



Kolejka do poradni psychiatrycznej rozmawia
o monotonności dnia codziennego, lidzie,
zolafrenie, haloderidolu, pobytach w oddziałach

zamkniętych i śmierci jedynego syna. Wszyscy
sobie równi. Połączeni niewidocznymi więzami
piętna choroby. Wszak tylko tu nikt ich nie

wytyka ręką dotykając palcem czoła, nie wyzywa
od wariatów. Towarzystwo wzajemnego wsparcia
doradza, jak wyjść z depresji, pokonać nerwicę

i schizofrenię, dzieli się swoimi troskami niczym
ostatnią kromką przedwczorajszego razowca,
łudząc się, że może kiedyś nadejdzie ten dzień

że w końcu ich zdrowi sąsiedzi zaczną ich uważać
za ludzi normalnych.

(3 IX 2013)


Ogonek po szczęście



Kolejka do kas w supermarkecie raduje się Dziś dzień
promocji (kiedyś promocja kojarzyła się z przejściem
do następnej klasy dziś to słowo nabrało zupełnie

innego znaczenia). Ludzie pchający ogromne kosze
wrzucają do nich kilogramy towarów kupionych za
okazyjną cenę. Szybko, dużo. Tanio, niczym u Piera

de Cubertina. Nie ma czasu spojrzeć na datę
produkcji czy okres ważności. A nóż sąsiedzi
zdążą kupić a my nie. Więc co tam niespłacone

kredyty w bankach i mieszkanie na hipotekę taka
promocja nie trafia się co dzień. Więc trzeba za
warkocz łapać Łysą Boginkę. Później objuczeni

(niczym wielbłądy na Saharze) plastykowymi
torbami z logo marketu (te z lnu zostały w domu
w pośpiechu nie było czasu i wziąć), które później

przez setki lat będą rozkładać się na wysypisku
śmieci kierują się wolno e stronę zatłoczonego
samochodami parkingu. Dźwigając szczęście,

którego niemal połowa po dwóch tygodniach
trafi do osiedlowego śmietnika.

(8 IX 2013)





Dziękujemy Autorowi za zgodę na publikację.

Publikowane teksty są własnością Autorów. 
Wszelkie prawa do tekstów są zastrzeżone, a rozpowszechnianie ich - w całości lub we fragmentach - bez wiedzy i zgody Autorów jest zabronione.